Troszkę kultury - Emocjonalnie o serialu 'Czarnobyl' (Chernobyl)


Chernobyl – serial 2019 – dramat produkcji USA i Wielkiej Brytanii.
W reżyserii: Johana Rencka
To chyba, najbardziej kojarzony ostatnio serial, który wzbudza zdecydowanie skrajne emocje - od zachwytu po przerażenie. Każdy z nas w jakiś sposób wie, co stało się w 1986 roku w ZSRR (Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich), na terenie dzisiejszej Ukrainy, tuż przy granicy z Białorusią. HBO zdecydował się nakręcić serial o tych wydarzeniach i wyświetlić na całym świecie. Zastanawiałam się od samego początku, jak twórcom uda się w 5-odcinkowym mini-serialu oddać klimat tamtego wydarzenia i tamtych czasów, jak ukażą mroczne wydarzenia, jakie tam nastały. Pod rządem ZSRR, partii i osób w niej urzędujących.
Wcześniej oglądałam dwa dokumenty nakręcone przez Discovery Channel, pierwszy pod tytułem 'Katastrofa w Czarnobylu', drugi 'Bitwa o Czarnobyl'. Oba bardzo mnie zaciekawiły i uważałam, że na tyle ile mogły, wiernie oddały fakty tamtych wydarzeń, tragicznych w skutkach dla całej Europy. Ludzie, którym udało się przeżyć katastrofę nadal chorują, ziemia na tamtejszym terenie jest skażona na do dziś.

Obecny mini serial, podobał mi się pod tym względem, że pokazał jak naprawdę wyglądał ogrom tej katastrofy. W dokumentach wybuch reaktora nr 4 był pokazany w oddali, delikatniej dla oglądającego. Tutaj można było zobaczyć wszystko praktycznie z bliska, jakby się było tym bohaterskim strażakiem, który popędził na akcję 'gaszenia tylko płonącego dachu reaktora nr 4'. Pozyskałam dzięki temu więcej informacji o tym wydarzeniu, które wpłynęło na losy świata i wpływa nadal (niedawno przecież zbudowano nowy sarkofag, zasłaniający stary, który degradował).
Choć część treści była dla mnie niejasna – momentami zbyt dużo fizycznych i technicznych terminów - to całościowo w miarę rozumiałam o co chodzi. Wkurzyło mnie to, że ZSRR oszukiwał wówczas swoich obywateli, miał w nosie społeczeństwo, mieszkańców, najchętniej w ogóle nie pokazałby, że w elektrowni jądrowej w Czarnobylu wydarzył się wybuch. Decydenci najchętniej zamietliby katastrofę pod dywan udając, że nie było testów działania reaktora, awarii i wybuchu. Cisza po prostu. Jakby wybuchu nie nastąpił, nikt nie zginął, nikt nie ucierpiał, po prostu 'cud miód i orzeszki'. Bezczelność i tyle. Najważniejsze jest to, że dzięki poświęceniu wielu ludzi (ochotników, żołnierzy, górników itp., w dużej mierze nieświadomych sytuacji, udało się zapobiec kolejnemu wybuchowi.
W samym filmie z 2019 roku najbardziej drastyczne były dla mnie sceny zabijania dzikich i domowych zwierząt, w których podobno odkładał się skażony pył po wybuchu oraz obraz choroby popromiennej. Gdzie na początku są wymioty, biegunka, krew, potem się niby człowiek stabilizuje, a potem nagle 'łup' ciało zaczyna gnić i rozkładać się na kawałki a Ty ciągle żyjesz i wyjesz z bólu. Nie możesz się podrapać, wytrzeć nosa, krztusisz się własnymi wnętrznościami. Dobrze jednak z drugiej strony, że zostało to pokazane, gdyż może nauczy to świat na przyszłość, jaki jest efekt rządów ludzi niekompetentnych, dla których liczą się tylko stanowiska, którzy nie dbają o bezpieczeństwo i los innych i ważna jest dla nich tylko realizacja inwestycji i głoszenie propagandy sukcesu.
Przerażającym jest fakt, że można było uniknąć awarii lub zminimalizować jej skutki wykonując projekt zgodnie ze sztuką np. dach elektrowni miał być ognioodporny a nie był, do tego doszły także inne błędy w konstrukcji oraz zbytnia pewność siebie sterującego testem. Dyrekcja elektrowni, rosyjska władza, kierownictwo bloku 4 byli, jak dla mnie, nieodpowiedzialni i nie powinni dopuścić do tego testu. Powinni, nawet jeśli wiązało się to z opóźnieniem oddawania poszczególnych bloków do użytku, naprawić swoje błędy, czekać cierpliwie na materiały i studiować dokumenty mówiące o błędach, np. o koszmarnym guziku AZ5, którego włącznie wywołało wybuch.
Co mnie zaskoczyło to niesamowita odporność na promieniowanie Anatolija Diatłowa - jednej z kluczowych postaci związanych z historią awarii czarnobylskiej elektrowni, zastępcy naczelnego inżyniera elektrowni. Przed awarią przeszedł jedno napromieniowanie, następnie drugie, ostatecznie zmarł w 1995 r. podczas odsiadywania wyroku oficjalnie na zawał serca i komplikacje związane z napromieniowaniem. Oba dokumenty, o których wspominałam ukazują sprawę śmierci Diatłowa w odmienny sposób, trudno zatem określić jednoznacznie co było przyczyną jego zgonu.
Nastrój serialu, poza opisami technicznymi, trzymał cały czas w napięciu, nie licząc nielicznych wątków ukazujących np. miłość pary bohaterów, Ludmiły Ignatienko do jej męża Wasija - strażaka, który gasił pożar w bloku 4. Wątek miłości wzruszył mnie najbardziej, szczególnie w świetle tego jak traktowano ratowników-bohaterów, bez jakiejkolwiek empatii uznawano ich za chodzące trupy, określając mianem 'to nie człowiek - to reaktor'. Mimo zakazów, będąc w ciąży i nie wiedząc o skutkach promieniowania Ludmiła opiekowała się mężem aż do jego śmierci, w efekcie że ucierpiało na tym ich dziecko, ale o tym możecie poczytać w sieci.
Najgorsze jest to, że nadal przez promieniowanie wokół reaktora wyznaczona jest strefa wykluczenia. Ziemia, budynki, teren nie nadają się do zamieszkania. Efektem wybuchu są też choroby, rejestrowane w krajach sąsiadujących z Ukrainą takie jak rak, problemy z tarczycą, niedoczynność innych organów.
Bardzo podobała mi się bujność przyrody w Czarnobylu, w Prypeci, w Kijowie, Moskwie i paru innych miejscach oddanych. Oczywiście ta sprzed wybuchu, bo ten czerwony las, spalony cząstkami promieniowania sprawiał odmienne wrażenie.
Przeglądając recenzje serialu w sieci można zauważy, że jednym ten mini serial podobał się, zachwycał m. in. efektami pirotechnicznymi, nadającymi realności całej sytuacji, inni z kolei skupiali się tylko na wątku typowo technicznym, a jeszcze inni, jak ja, próbowali pojąć całość aspektu i znaleźć w serialu inne plusy, jak np. miłość między Ludmiłą, a Wasiją. Byłoby cudownie, gdyby w naszej rzeczywistości, były jeszcze takie pary, biedne, ale żyjące uczciwie. Z szacunkiem i miłością do siebie oraz troską. Mam nadzieję, że taka katastrofa już nas nigdy nie spotka i ludzie będą dla siebie bardziej życzliwi.
Mini serial od czasu do czasu HBO powtarza, więc pewnie go jeszcze znajdziecie i będziecie mogli obejrzeć, jeśli ta tematyka Was interesuje.
Polecam
Maria Czajkowska

fot. ze strony dystrybutora filmu oraz strony smoglab.pl

Komentarze