Łatwo się nam odnaleźć bo uczestnicy
dzisiejszej zabawy mają stowarzyszeniowe koszulki. Dzięki temu wzbudzamy
zainteresowanie.
Ale co to się dzieje? Ludzi pojawia się coraz więcej,
gromadzą się przed Ratuszem. No tak! Przecież o 12:00 godzinie, na ratuszowej
wieży, pojawiają się koziołki. Nie był to nasz zamysł, ale dzięki takiemu
miejscu zbiórki mieliśmy dodatkową niespodziankę. Nie dość tego! W Poznaniu
trwa także Jarmark Świętojański. Szybko udziela się nam wesoła atmosfera.
Już prawie zaczynamy naszą zabawę, gdy nagle w tłumie jakieś
poruszenie... Czy to ptak? Czy to samolot? Nie! To nadlatuje Brzoza jako Super woman. Nim dotarła do nas, już robi furorę, zaczepiona przez kilka osób,
które chciały zrobić sobie z nią zdjęcia.
Wreszcie podzieliłam naszą
grupę na 2 mniejsze. Każda z nich dostała inny zestaw zadań do wykonania.
Zdobycie niezbędnych informacji wymagało sprawnej przebieżki po Rynku,
odszukania architektonicznych detali, tablic i pomników oraz odbioru kopert z
zadaniami od naszych partnerów Czerwonej Papryki i Łapu Papu.
Tam
Mariusz z Krzyśkiem szybko wyznaczają pole do gry w boccię, dzielą zawodników
na grupy niebieską i czerwoną i rozpoczynamy grę. Sędziuje Mariusz. Twardy z
niego arbiter, nieprzekupny, z zaciętą miną ocenia każdy rzut i wyznacza dalszy
tok gry. Jak aut to aut – nie idziemy na łatwiznę.
Rywalizacja w toku. Mierzą się amatorzy (Asia, Moniki, Agata) z profesjonalistami (Adam, Szymon, Atena). Atena raz za razem precyzyjnie trafia do celu. Szymon ma swoje chwyty, Adam też nie daje plamy. Agata trafia w jedyną w polu walki dziurę. Oj, nie tak miało być, nie tak. Trzeba nadrobić straty.
Po zaciętej walce przerwa na Superkanapki
z kryptonimem (wykonane przez SuperBrzozę kanapki z sałatą) i Superciacho z
witaminowym farszem (drożdżowe z truskawką).
I tak w przyjemnym, sobotnim słońcu mija nam leniwie
kolejny, stowarzyszeniowy czas.
Komentarze
Prześlij komentarz